spisane przez
najmłodszego syna Lesława Marczewskiego (176).
w Lubrańcu przy ul. Piaski w wielorodzinnym parterowym domu krytym strzechą..
Dom istnieje do dzisiaj. Rodzili się tam synowie i córki małżonków Andrzeja i Antoniny
z d. Jaźwierskiej. Andrzej z rodziną mieszkał także w Kazaniu niedaleko Lubrańca, tu urodził
w 1868r się ich syn Walenty, a w 1871r córka Franciszka. Tutaj ślubowały ich córki
w 1884r Agnieszka Galczak(ur.w1861r) z Franciszkiem Klawczyńskim w 1886r Marianna
Galczak (ur.w 1866r) z Walentym Kobielakiem .O Antoninie Jaźwierskiej wiadomo,
że pochodziła z dużej rodziny a jej bracia
i siostry były rodzicami chrzestnymi jej dzieci. W 1869r w Kazaniu zmarł mający zaledwie
7 lat syn Andrzeja i Antoniny Józef ur w Prusach w Strzemkowie. Lubraniec,
Kazanie i inne dobra należały do gen.Słubickiego, póżniej do jego córki hrabiny Mniewskiej
a następnie majątek ten wraz z pałacem został odkupiony przez rodzinę Grodzickich.
Dużą pomoc rodzinie Andrzeja wyświadczyła hr.Mniewska za działalność Andrzeja
w ruchu patriotycznym na rzecz Powstania Styczniowego (wtedy Andrzej stracił jedno oko)
oraz jako kuriera w 1863r. finansując jego dwóm synom Janowi
i Wojciechowi naukę zawodu piekarza .Dwaj bracia otworzyli we Włocławku na początku
XX w. piekarnie przy ul. Miłej i byli znaczącymi obywatelami miasta. Syn Andrzeja -
Wojciech bywał w Lubrańcu i odwiedzał braci na piechotę bo przecież nie było lokomocji.
Piekarnie utrzymali synowie jednego z braci jeszcze w latach 1960 , zaopatrywali dzielnicę
Włocławka - Kokoszkę w pieczywo. Jeden z braci założycieli piekarni Wojciech,
zmarł będąc kawalerem. Michał syn Andrzeja ur w 1855r w Ściborzu k. Inowrocławia
(zabór pruski) ożenił się z Wiktorią Olewińską córką Piotra i Marianny z d.Pietrzak
w Kazaniu w 1880r.Wiktoria miała wtedy 17 lat. Olewińscy pochodzili z Lubrańca.
Jedna z jej sióstr wyjechała przed I Wojną Światową do Ameryki. Wiktoria korespondowała
z nią, otrzymywała pomoc w postaci paczek i dolarów. Korespondencja urwała się po
śmierci siostry. Wiktoria i Michał zamieszkali w Kazaniu, tam w 1882r urodził się Franciszek,
w 1885r syn Stanisław , w 1887 córka Helena, w 1890 w Krowicach urodził się Antoni –
chrzestnymi byli Wojciech Olewiński
i Franciszka Galczak , w 1891 r w Piaskach urodziła się Stanisława jej chrzestnymi byli Szczepan
Popławski i Michalina Trafna. Później wyprowadzili się do majątku Tabaczyńskich w Redczu
Wielkim a następnie do Lubrańca ul. Piaski i tam rodziły się następne dzieci. Tabaczyński
miał rozległe dobra od granic Lubrańca po Dąbie, Redecz Kalny, Bodzanowo, Kolonia Piaski,
a nawet Korzuszynek. Pałac, park, sady i zabudowania folwarczne znajdowały się w rozwidleniu
torów kolejki wąskotorowej (buraczanej) wiodących od torów głównych w Redczu Wielkim
do Kalnego Redcza i cukrowni w Brześciu Kuj. a drugich torów od Krośniewic, Jerzmanowa,
Boniewa, Lubrańca i dalej prowadzących przez Redecz Wielki, Dąbie Kuj. do Dobrego.
Majątek i same zabudowania od Lubrańca łączyła bita droga idąca wśród porośniętych rowów
i wydeptanych dróżek. Za torami pierwszymi z prawa stoi krzyż ogrodzony płotkiem, przyparty
do muru ogradzającego sad i dalej parku pałacowego.
Odprawiano tu uroczystości nabożne majowe, różańcowe i inne.
Przy tym krzyżu pochowano lewą rękę cioci Zofii (córki Michała i Wiktorii), którą straciła
w wypadku. Mur okalający sad zakręcał do pałacu. Pałac stał z prawej strony, kryty czerwoną
dachówką, dużymi oknami, i drzwiami po obu stronach oddalony znacznie od drogi z dużym
dziedzińcem, kwietnymi klombami i ozdobnymi krzewami.
Jako dziecko pamiętam pałac bardzo zniszczony. Straszył oczodołami powyrywanych futryn
okien i drzwi, zniszczony i splądrowany. Dachówki rozkradzione, pozrywane podłogi, potłuczone
kafle walały się wszędzie. Ozdoby, sztukaterie, obrazy i inne wyposażenia znajdowano w
okolicznych chłopskich zagrodach. Egzotyczne drzewa w paku i sadzie powycinano.
Wszystko co było kiedyś tak piękne i o czym opowiadała Cecylia zostało zniszczone.
Obecnie na miejscu pałacu stoi dom jakiegoś gospodarza i rośnie zboże. Po lewej stronie drogi
za torami kolejki buraczanej za moich młodzieńczych lat stał mały biały domek ogrodnika
Tabaczyńskich o nazwisku Gliński. Za domkiem był sad okolony bzami, za sadem stały
trojaki domy długie, parterowe zamieszkiwane przez trzy rodziny. Było tych domów osiem
na ok. 160 osób. Tam właśnie w jednym z tych domostw obecnie już nieistniejącym mieszkała
rodzina Michała i Wiktorii Galczaków. Wszyscy od najmłodszych lat (5-6 lat) musieli pracować,
dzieci sprzątały, pasły, i karmiły zwierzęta, mężczyźni pracowali jako oracze, fornale, kosiarze,
cepiarze a kobiety sadziły, gracowały, pracowały przy żniwach, wykopkach a co ładniejsze
jako pokojówki.
Dziadek Michał i niektórzy jego synowie byli fornalami i woźnicami Tabaczyńskich.
Michał był dobrym mężem, ojcem i bardzo pobożnym człowiekiem, kiedy usłyszał dzwony
z kościoła, klękał i modlił się żarliwie. Pięknie śpiewał na uroczystościach kościelnych,
rodzinnych, dożynkach, wieńcowych i innych. Zmarł nagle w stajni w wieku 70 lat przy
oporządzaniu koni.
Wiktoria była w rodzinie stroną dominującą. Zarabiała jako akuszerka i zielarka. Dziedzic
zezwolił aby w polu pracowała mniej niż inne kobiety gdyż odbierała dzieci w majątku i okolicy.
Pięknie śpiewała na wszystkich uroczystościach wychyliwszy uprzednio małego kielisia.
Była bardzo zaradną kobietą, lubianą i znaną z zawodu akuszerki w Lubrańcu, Redczu i okolicy.
Jeszcze w 1941r odbierała swego wnuka Stanisława, mnie Lesława już nie odebrała bo była chora.
Wiktoria i Michał wydali 12-ro dzieci : 6-ciu synów – Franciszka, Stanisława, Antoniego, Jana,
Kazimierza i jeszcze jednego, którego imienia nie pamiętam ale wiem, że jako młody chłopiec
został utopiony w Bani (Zgłowiączce) w Lubrańcu przez starszego młodziana, który uciekł przed
karą do Ameryki i słuch o nim zaginął a z rzeki wydostał go niejaki Frankowski.
Córki to: Cecylia, Zofia, i Anna. Trzy starsze córki nieznane mi z imienia, zmarły po oparzeniach
w młodym wieku (były to Helena, Stanisława i ...?)
Wiktoria córkę Cecylię poświęciła w Sanktuarium Matki Boskiej w Błennie aby szczęśliwie się
wychowywała. Syn Michała i Wiktorii Franciszek mieszkał w Lubrańcu, był listonoszem,
był dobrym mężem i ojcem, ładnie śpiewał. Z żoną Józefą z d. Sarnowską mieli troje dzieci :
Marię, Helenę i Stanisława. Usynowił dwoje dzieci żony. Jeden z usynowionych zwany był „
Białym Panem” bo nosił się z wysoka. Wyjechał do Warszawy tam założył rodzinę,
był przystojnym mężczyzną, takim go pamiętam. Franciszek zginął tragicznie brnąc w
śniegu po torach do Dąbia z telegramem w 1947r.
Syn Stanisław był bardzo dobrym szewcem zawodu uczył się we Włocławku a mieszka
ł u stryjów piekarzy. Na egzamin czeladniczy przedstawił buty wykonane przez siebie
na miarę dla mamy Wiktorii. Egzamin zdał ale buty zgubił. Wraz z kolegami „oblał”
zdany egzamin w Lubrańcu i do Redcza na wigilię już w nocy przyszedł ale bez butów.
Rodzina wstała od stołu i z łuczywami, latarkami wyruszyła na poszukiwanie , buty znaleziono
a przygoda ta była często w rodzinie opowiadana. Przyszła żona Stanisława - Rozalia
z d.Brodowska była pokojówką w pałacu Tabaczyńskich. Ślub był dużym wydarzeniem
w rodzinie Galczaków a po uroczystościach młodzi zamieszkali we Włocławku. Odwiedzali
rodziców w Redczu i Lubrańcu z okazji różnych uroczystości wraz z dziećmi Zygmuntem,
Marią, Leonardem, Stanisławem i może najmłodszym Zdzisławem, który zmarł mając 10 lat.
Leonard syn Stanisława z Zofią – córką Kazimierza byli moimi rodzicami chrzestnymi w 1943r.
Syn Antoni był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną Józefą Jaśkiewicz miał 2 synów -
Kazimierza Jana. Jan w czasie II Wojny Światowej walczył pod Monte Cassino. Pamiętam
go z pobytu w Lubrańcu w latach 50-tych mieszkał przy ul.Brzeskiej 26.Przystojny szpakowaty
starszy pan z falującymi włosami mówił pięknym dźwięcznym głosem. Natomiast Kazimierz
walczył w Dywizji Kościuszkowskiej. Mieszkał w Pabianicach. Kazimierza spotkałem na
weselu w okolicach Boniewa gdzie śpiewałem i grałem a on z rodziną był tam gościem, średniego
wzrostu, szpakowaty, miły pan.
Antoni z drugą żoną Czesławą z d.Palińską miał Henryka, Zofię i Krystynę. Po wojnie
wraz z rodziną wyprowadził się do miejscowości Łobez.
Syn Kazimierz mieszkał w Lubrańcu, utalentowany muzycznie pięknie grał na skrzypcach
i kornecie (rodzaj trąbki) kujawiaki, polki, mazurki, oberki i inne. Grał w zespołach na weselach,
uroczystościach państwowych, kościelnych, a także w orkiestrze dętej przy O.S.P. w Lubrańcu.
Ofiarował mi kornet na którym starałem się bardzo grać jak wuj Kazimierz na wszelkich
uroczystościach ale pół wieku później. Dodam, że ja także podarowałem dzieciom mich brac
i Leona i Józefa gitary lecz nie wiem czy nauczyli się grać.
Kazimierz jako dziecko był bardzo oszczędny i skryty, wszystko co dostał, kupił czy znalazł,
chował do swojego kuferka, który zamykał na kłódkę a kluczyk nosił przy sobie. Jego siostra
Cecylia jako młodsza bardzo chciała te skarby pooglądać ale nigdy jej się to nie udało.
Alkoholu jak wszyscy Galczakowie za kołnierz nie wylewał lecz nie nadużywał tak jak i jego bracia.
Wyplatał z wikliny kosze, koszyczki, faski, kipy i sprzedawał na targu w Lubrańcu .
W 1972r zmarł u córki Zofii.
Kazimierz z żoną Marianną z d.Świątkowska mieli syna Jerzego i córkę Zofię. Zofia była
jedną z ładniejszych kobiet w rodzinie wysoka, piękna, zgrabna, blondynka. Urodziwą
była także Maria córka Cecylii a moja siostra (zmarła w 19 roku życia w czasie połogu w 1939r).
Syn Jan mieszkał we Włocławku. Był także muzykalny jak i pozostali bracia, grał na
harmonijce ustnej i basetli. Często na potańcówkach wtórował grającemu na skrzypcach
bratu Kazimierzowi. Na tańce przychodziła młodzież i starsi z trojaków i okolic a także
panicze Tabaczyńscy. Wywijali oni skoczne oberki z co ładniejszą Galczakówną
a stary dziedzic uśmiechał się pod wąsem patrząc na tańczących a tańczono boso,
nawet zimą na klepisku dużej stodoły. Galczakowie byli dobrymi tancerzami i dziewczyny także
. Mój tata Wacław Marczewski tańczył kujawiaka z Cecylią z kieliszkiem napełnionym wódką
na głowie, wódka się nie wylała i kieliszek nie spadł, działo się to na weselu Stanisława
(syna Franciszka) z panną Urszulą Kucharską. W domu weselnym u państwa Kucharskich,
byłem na tym weselu gościem jako ok. 5-cio letni chłopiec.
Jan zmarł w 1956r w lipcu . Byłem z tatą we Włocławku na drugi dzień po śmierci Jana.
Wieko od trumny stało przed domem a stryj leżał w pokoju w trumnie. Żona Jana -
Wanda, tato i ja spaliśmy z nieboszczykiem w tym samym pokoju. Rano Wanda i tato
poszli załatwiać pochówek a ja zostałem sam i bardzo, bardzo się bałem.
Córka Michała Cecylia Galczak Marczewska – bardzo pracowita i zaradna.
Bezinteresowna, gorliwa i oddana rodzinie Wykonywała wszystkie prace w domu i na polu,
wszystkie uroczystości świąteczne, weselne, odpustowe a rodzina była duża i wciąż się rozrastała
bo przybywało synom żon oraz dzieci. Wiktoria większość prac przerzuciła na Cecylię bo
sama zajmowała się odbieraniem dzieci z całej okolicy. Cecylia pięknie śpiewała i tańczyła.
Zjazdy rodzinne były huczne, radosne ze wspólnym śpiewaniem i tańcami. Do tańca
przygrywali bracia na skrzypcach, organkach i basetli. Rodzinka wesoło biesiadowała.
Kiedy żyła jeszcze Wiktoria na takich uroczystościach tych bywało i 30 osób.
Tak radośnie i licznie rodzina spotykała się jeszcze po śmierci Wiktorii ale zjazdy
te z czasem byłycoraz mniej liczne.
Cecylia i Wacław Marczewski mieli dzieci: Marię, Irenkę, które zmarły śmiercią naturalną
w młodymwieku na początku II Wojny Światowej, Lecha też już nie żyjącego oraz Janinę,
Józefa i Lesława.
Córka Anna - Galczak Marczewska wyszła za mąż za Antoniego Marczewskiego brata
Wacława.Mieszkali w Lubrańcu, Anna przed Wojną pracowała w aptece p.Kodymowskich jako pomoc
aptekarska. Spokojna, wyciszona i takie wiodła życie. Dzieci Anny to Halina i Bogusław.
Po wojnie
Antoni zamieszkał z synem w Choszcznie. Anna zmarła w 1943r na wysiedleniu w
Protektoracie we wsi Kuraszkowo na Ziemi Opoczyńskiej .
Córka Zofia mieszkała w Lubrańcu z Cecylią przy ul.Brzeskiej 26. Pięknie śpiewała głosem
sopranowym w chórze kościelnym. Bardzo nieszczęśliwa bo w wieku 10 lat straciła lewą rękę
podczas młócki zboża przy młockarni, miała bardzo trudne życie z powodu braku ręki.
Rękę pogrzebano przy krzyżu w Redczu Wielkim. Zofia już nie żyje.
Dzieci Michała i Wiktorii to osoby utalentowane jak mówi przysłowie „ do tańca i do różańca”,
religijni, pracowici, zaradni, godni szacunku i naśladowania, szanujący, aktywni, żywotni,
kochający mężowie i ojcowie oraz wspaniałe żony i matki. Taki jest mój obraz może
subiektywny ale opisany wiernie. Bracia Galczakowie udzielali się społecznie.
Przed II Wojną zorganizowali strajk w majątkuTabaczyńskich Domagając się dla robotników
rolnych większych świadczeń za pracę t.j. zboża,
ziemniaków i mięsa bo taka była płaca za pracę. Dziedzic Tabaczyński wezwał
policję granatową z Lubrańca do Redcza Wielkiego, która rozpędziła manifestujących.
Braci Galczaków aresztowano na jakiś czas, później zwolniono ale zwolniono także z pracy.
Wysiedlono całą rodzinę z Redcza Wielkiego i pozbawiono pracy.
Michał już wtedy nie żył. Wypędzeni , Wiktoria, Cecylia z mężem Wacławem oraz reszta Galczaków
przeprowadzili się do Lubrańca. Kupili wspólnie dom przy ul. Ogrodowej niedaleko Bożnicy
Żydowskiej mieszczącej się przy ul. Brzeskiej. Lubraniec zamieszkiwało w tym czasie
dużo ludności żydowskiej, którzy żartowali sobie z ludności polskiej mówiąc „wasze ulice,
nasze kamienice” – tak wspominała Cecylia. Współżycie między tymi nacjami układało się dobrze.
Obecnie odwiedzając Lubraniec można stwierdzić, że kamieniczki, domki śródmieścia i uliczki
prowadzące do rynku to wszystko już prawie zabytki pożydowskie.
Wspomnienia te powodują, że łza się w oku kręci. U żydów pracowała
Cecylia jako kucharka i pomoc domowa. Wacław jako pracownik fizyczny u potentata
zbożowego Szmendra. Był bardzo silny,dźwigał100 kg wory ze zbożem na drugie piętro po drabinie.
Przyznam, że to według mnie nie lada wyczyn, chociaż trenowałem kulturystykę i podnoszenie ciężarów
to jestem pełen podziwu dla Wacława. Wiktoria teraz odbierała dzieci w Lubrańcu, ciocia
Anna pracowała w aptece, Zofia pomagała w domu. Bracia wyjechali do Włocławka i tam pracowali.
Stanisław jako szewc,
Jan w Celulozie, Antoni, Kazimierz grał także na zabawach a bracia mu wtórowali.
Niezbyt im się powodziło ale stopniowo było coraz lepiej. Przyszła wojna i wszystko zniszczyła.
Rozdzieliła rodzinę, pozbawiła domu. Dorośli i dzieci zostali wysłani do obozów, do niewoli
w Niemczech, Austrii, Protektoratu, Włoch i Rosji .Po wojnie nie wszyscy wrócili ale jak wszyscy
Galczakowie także leczyli powojenne rany, nic nie złamało ich ducha, chęci i wiary w życie.
Zaczęli pomału się dorabiać, kształcić. Przyszły nowe pokolenia Galczaków bardziej wykształconych,
zdobywających znaczące stanowiska.
Pałac w Lubrańcu.
Pałac i dobra lubranieckie były własnością gen. Słubickiego. Pewnego jesiennego wieczoru gen.
siedział przy biurku kiedy padł strzał, za spust strzelby pociągnął dzierżawca niemiecki,
któremu generał wymówił dzierżawę swej ziemi, strzelał on do widocznego przez okno generała
z wysokiego drzewa rosnącego przy tarasie. Po jego tragicznej śmierci własność objęła córka hr.
Mniewska a następnie odkupiła go rodzina Grodzickich. Kiedy pałac stał się własnością miasta
Lubrańca, przeznaczono go na Liceum Ogólnokształcące do którego i ja uczęszczałem a polonista
pan Franciszek Beciński, którego ojciec jego jest znanym na Kujawach poetą ludowym opowiadał
nam uczniom tragiczną historię gen. Słubickiego. Pałac stoi na wzniesieniu, kryty czerwoną dachówką ,
posiada efektowne tarasy i schody prowadzące do lustra stawu, dalej rzeka Zgłowiączka,
wokół park ze starymi drzewami i urokliwymi alejkami.Za parkiem w zakolu rzeki stawy hodowlane,
tam hodowano karpie i karasie. Na groblach rosły drzewa różnych odmian śliw,
które jeszcze jadałem w latach 1960 .Za bramą jest staw a za stawem był kort tenisowy,
gdzie młodzi Grodziccy rozgrywali mecze tenisowe z zaprzyjaźnionymi ziemianam
i Sokołowskimi i innymi.
Korty zniszczono a na ich miejscu stoją kurniki dla drobiu. Od frontu pałacu są schody i
duży ganek z kolumnami. Przed bramą wjazdową do pałacu jest rondo i figura Matki Boskiej tu
rozchodzą się drogi do Kazania, Smagorzewa i Kruszyna. Od ronda prowadzi także aleja lipowa
do ul. Brzeskiej i skręca w prawo do Brześcia i Włocławka.
Kazanie
Wioska leżąca wśród lasów i pól w pradolinie rzeki Zgłowiączki. W Kazaniu jest także
dworek, którego właścicielem był gen. Slubicki a póżniej zmieniał właścicieli
tak jak pałac lubraniecki.
Dworek otoczony parkiem z zabudowaniami gospodarczymi dla ludzi oraz dla zwierząt.
Gdzieś tu mieszkał zapewne Andrzej ze swoją rodziną. Mieszkali tu także synowie jego Michał i
Wawrzyniec ze swoimi rodzinami.
W dworku tym miałem sposobność nocować kiedy grałem z zespołem podczas uroczystości
dożynkowych.
Na tym kończę te moje wspomnienia i historie zasłyszane od mamy mojej Cecylii
i innych członków rodziny Galczaków. Wiele wydarzeń z życia rodziny nie potrafię już odtworzyć
ale cieszę się, że choć tyle mogłem Wam przekazać.
Zapraszam do odwiedzenia opisanych miejsc i zadumy nad historią naszych przodków i naszej
rodziny, niby nie odbiegającą od innych ale przecież tylko naszą.
Lesław Marczewski (176)
syn Cecylii i Wacława